Pielgrzymkowe powołania kapłańskie

Poszli za głosem Boga

Jezus przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.

2001 rok, Lednica. Jan Paweł II przypomniał nam słowa, które Pan Jezus kierował kiedyś do Piotra: „Duc in altum!”- Wypłyń na głębię!. To wezwanie wypowiedziane u brzegu Jeziora Galilejskiego było zachęta do wiary. Kierując się tymi wspomnieniami, postanowiłam porozmawiać z dwoma księżmi, których miałam przyjemność poznać, na tego rocznej XXII szczecińskiej pielgrzymce rowerowej.

Od nie pamiętnych czasów nurtuje mnie wiele pytań. Skąd wzięło się ich powołanie. Czy czuje się coś specjalnie innego- gdy chodzi o wołanie Chrystusa. Co z pokusami? Czy czują się samotni? Czy po święceniu kapłańskim mieli chwile, w których to żałowali tej decyzji, takiego wyboru? Co by było gdyby na drodze ich kapłaństwa stanęła przykładowo kobieta, do której coś by poczuli. W końcu ksiądz jest takim samym człowiekiem jak my z krwi i kości, więc ma też i te same ułomności.

Powołania kapłańskie

Ksiądz Rafał Stachowiak ( na zdjęciu po prawej stronie) w wieku 5 lat zaczął służyć jako ministrant. Będąc w 2 klasie gimnazjum po raz pierwszy wyruszył na pielgrzymkę rowerową. Wielu pamięta go, jako rozrabiakę i podrywacza. Dziś tłumaczy to, dużą ilości energii. W między czasie brał on udział w spotkaniach młodzieżowych w Lednicy. Wspomina księdza Tomka Kancelarczyka, który to w tamtych czasach był dla niego autorytetem. Myśl o seminarium przyszła dopiero w 2 klasie liceum. Przyznaje on, że z początku myśli o posłudze Bogu odpychał jak najdalej od siebie. Miał wiele obaw. Ostatecznie do Seminarium postanowił pójść tylko na tydzień, tak żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda. Tydzień przeszedł w miesiąc, miesiąc w rok, a rok w 6 lat i tak zleciało. Niestety, nie każdy był taki wytrwały mówi Ks. Rafał. Bywało też i tak, że odpadali Ci, którzy z początku wydawali się najsilniejsi. Niektórzy byli całkowicie oddani Bogu, a opuszczali Seminarium. Co dziwnego z biegiem czasu zauważył, że w dużej mierze, pozostali Ci bardziej nie uformowani.

Swoje powołanie, wezwanie, opisuje jako silne uczucie. Nie do końca potrafi je określić, bo jak twierdzi, ono samo jest dla niego tajemnicą. Nie wie dlaczego to on został wybrany, dlaczego to Bóg właśnie jego wybrał. W naszej rozmowie, wielokrotnie podkreśla, że bardzo dużo modlił się i pytał o drogę Maryję i to od niej, tak naprawdę, poczuł to wezwanie.

Jak sam przyznaje w swej służbie ma on chwile lepsze i gorsze. Na jego drodze pojawia się wiele pokus. Oddał on jednak swoje życie Bogu i to w jego rękach spoczywa los księdza. Podjęcie powołania i wierność jemu jest warunkiem spełnienia życia i osiągnięcia szczęścia.

Moim kolejnych rozmówca był ksiądz Marek Kawa ( z lewej). Jego rodzinne miasto to Nowogard. Swoją posługę rozpoczynał jako ministrant w Parafii pw. św. Rafała Kalinowskiego. Podobnie jak ksiądz Rafał Stachowiak, w młodym wieku rozpoczął pielgrzymowanie. Uczestniczył on zarówno w pielgrzymkach pieszych jak i rowerowych. Jak sam twierdzi, na nich kształtowała się cała jego wiara, i powołanie. Ukończył on Technikum Mechaniczne. Przed wstąpieniem do Seminarium był rok w Marynarce Wojennej jako marynarz Okrętu Desantowego ORP Grunwald 811. Porzucił to, i postanowił pójść za głosem Boga.

Nie do końca wie i rozumie, dlaczego to Bóg jego wybrał. Jak sam mówi, drogi pańskie są nie zbadane. Ksiądz Marek podkreśla, że głęboko i szczerze wierzy w to, że tajemnice swojego powołania pozna pod koniec życia. Bóg zna tą tajemnice, która dla nich- księży, nigdy tu na ziemi, nie będzie znana.

Powiem szczerze, że gdy po raz pierwszy porozmawiałam -jeszcze wtedy z Markiem- (bo nie wiedziałam, że jest księdzem) to wydał mi się… taki zwyczajny. Normalny wyluzowany gość i tak też mogą widzieć go inni. Wynika to z tego, jak sam podkreśla, że jest tylko człowiekiem. Ma taki charakter. Słucha rap ‘u katolickiego i Seweryna Krajewskiego. Gra na trąbce, gitarze i harmonijce. Interesuje się starym polskim kinem i filmami z lat 60. Lubi sporty ekstremalne, typu jazda na rowerze (śmieje się). Żartobliwie na koniec przekształca tekst piosenki pt. „Tak mówi pismo” zespołu Raz Dwa Trzy mówiąc, że „czyta Pismo Święte, bo w nim są rzeczy niepojęte”.

Przyznam się, że dopiero po rozmowie z księżmi zrozumiałam, jak głęboka jest ich wiara. Siebie samego i swoje życie oddali w ręce Boga. Są tacy jak my. Mają zainteresowania i pasję. Chyba dlatego w rozmowie z nimi, czułam się jak równy z równym.

Wydaje mi się, że w podjęciu powołania nie chodzi przede wszystkim, aby szukać doznań religijnych, ale rozpoznać wolę Boga, nie bać się i podjąć to wezwanie. Silna wiara i służba Bogu wymaga samozaparcia nie tylko u początku tej drogi, ale również na wiele lat posługi.

Rozmowa z księżmi z pewnością przybliżyła mnie do stanowiska, w którym to Pan Bóg szanuje naszą wolność. Nie ma więc czegoś takiego, jak życie skazane na klęskę, samotność i nieszczęście z powodu podjęcia wezwania Bożego.

Często błagamy o coś Boga w modlitwie zapominając, że on sam wie najlepiej, czego nam w życiu potrzeba. Jeszcze zanim wypowiemy jakiekolwiek słowa. W powołaniach kapłańskich jest podobnie, musimy wierzyć i pamiętać o tym, że Bóg ma już dla nas plan. Nawet jeśli go nie podejmiemy nasza droga nie zostanie zamknięte. Bowiem Miłosierdzie Boże jest bez miary. Nie bój my się więc, nie lękajmy…wypłynąć na głębie.

Karina Kranz